info@darpol.bydgoszcz.pl

+48 52 322 05 63

Wywiad okolicznościowy z p. Dariuszem Jasińskim z okazji 30-lecia DARPOL

Możliwość komentowania Wywiad okolicznościowy z p. Dariuszem Jasińskim z okazji 30-lecia DARPOL została wyłączona Aktualności

Dariusz Jasiński – Prezes Zarządu DARPOL, wieloletni działacz społeczny i sportowy, manager, przedsiębiorca, a także sędzia międzynarodowy piłki siatkowej w szczerym wywiadzie z okazji 30-lecia firmy.

 

 

Aleksandra Brodacka: Orzech, pod którym wyrosła firma Darpol jest dziś starszy o 30 lat. Czy tęskni Pan za tym co było na początku? Co oznacza w Pańskim życiu ten jubileusz?

Dariusz Jasiński:  Orzech zawsze zostanie w mojej głowie i w moim sercu. Bez niego nie byłoby tej firmy w obecnym kształcie. Pod nim się dużo działo… Naprawdę dużo… tych lepszych i gorszych rzeczy. Niekiedy chcę do niego wracać. Zwłaszcza w sytuacjach trudnych i skomplikowanych. Wtedy kiedy nie wiem jakie decyzje podjąć w kwestiach finansowych i ludzkich, personalnych. Myślę wtedy, po co mi ta cała firma? Czemu nie zostało tak jak kiedyś, pod orzechem, kiedy w firmie było 5 osób i wszystko udawało się zrobić, nie było tylu kłopotów? Czasem chciałbym w tych trudnych momentach znów się znaleźć na Księcia Witolda, w tych skromnych i nieskomplikowanych warunkach.

Sam jubileusz jest bardzo ważny. Kiedy myślę o tych 30 latach widzę przemiany jakie miały miejsce, głównie w kwesti tego co, ile i jak się robiło. Widzę też moje życie rodzinne: moje dzieci, żonę, tatę i mamę oraz wszystkie osoby, które były przy mnie przez te lata i są do dziś. Oni wszyscy wiele dla mnie znaczą. To był czas wielu problemów, wyrzeczeń, pracy po nocach również dla nich. Ale też czas sukcesów, które osiągaliśmy wspólnie.

AB: Skąd pomysł na tę właśnie działalność?

DJ: To tradycja w naszej rodzinie. Większość osób, które pracują  w mojej firmie wie, że i mój dziadek, i rodzice pracowali na kolei . Ten temat nieustannie towarzyszył mi od najmłodszych lat, był bliski mojemu sercu. Pamiętam jak tata siadał w domu i wymyślał na poczekaniu różne rozwiązania techniczne, które do tej pory w kolejnictwie  nie były spotykane. To była naturalna kolej rzeczy. Chciałem coś robić, widziałem potencjał w tej branży. Obserwowałem pociągi, które jeździły na zachodzie i wiedziałem, że w Polsce jest możliwość robienia czegoś lepszego niż to, co było do tej pory.

AB: Czy przypuszczał Pan, że ten rodzinny warsztat rozwinie się do obecnych rozmiarów firmy? Takiej, która się pod orzechem nie zmieści i zatrudni aż tyle osób?

DJ: Nie. Nigdy o tym nie myślałem. Kiedy zaczynałem działalność nie przypuszczałem, że tak to będzie wyglądać. Widziałem w okolicach małe warsztaty mechaniczne,ślusarskie, gdzie zatrudnionych było kilka osób. Tak też postrzegałem swoją firmę.  Gdyby dzieci nie zdecydowały się przyjść do pracy być może tak by zostało do dziś. Trzeba mieć jakiś cel. Gdyby moim celem było tylko utrzymanie rodziny i przepracowanie tych kilka lat do emerytury to spokojnie warsztat na Księcia Witolda by wystarczył. Jeśli zaś mieć na myśli rozwój szeroko pojętej rodziny, stworzyć przestrzeń dla samorealizacji dzieci, ich planów i ambicji to ta firma jest znakomitym rozwiązaniem. Ale wtedy, w latach 90-tych nie myślałem że moja firma będzie wyglądać tak jak teraz.

AB: Czyli dzieci?

DJ: Tak. Dzieci napędziły absolutnie wszystko.

AB: Jakie wydarzenie było przełomowe w ciągu ostatnich 30 lat?

DJ: Było kilka takich momentów. Najważniejsza była sama decyzja o otwarciu działalności. To był rok 1988, przed przemianami gospodarczymi w Polsce,  kiedy tępiło się wszelką inicjatywę prywatną i odczuwalne było negatywne nastawienie opinii publicznej, rządu, wszelkiego rodzaju władz wobec przedsiębiorców.  Ja sam też nigdy o tym  nie myślałem. Dopiero kiedy widziałem innych ludzi, którzy podejmują takie działania pomyślałem, że można to zrobić i się nie bać.

Kolejnym takim punktem zwrotnym w historii firmy było rozstanie z moim wspólnikiem, również Dariuszem ( stąd pochodzi nazwa firmy).  Wtedy nasza firma działała na dwóch płaszczyznach: jedną była właśnie kolej a drugą – sprzedaż i w jakimś zakresie produkcja stolarki podłogowej (parkietów, mozaiki i schodów).  Nasze rozstanie polegało na tym, że kolega zajął się wspomnianą branżą stolarską a ja kolejnictwem.

Następne ważne wydarzenie, które miało kluczowe znaczenie w dziejach przedsiębiorstwa to pojawienie się dzieci w firmie, a następnie zakup nieruchomości przy ulicy Rynkowskiej. To dało możliwości szerszej działalności. Zainwestowaliśmy w nową przestrzeń produkcyjną i biurową,  nowe maszyny i wycinarkę laserową, dzięki czemu mogliśmy realizować większą ilość zamówień z zakresu kolejnictwa, ale również obróbki metali i cięcia blach.

W 2015 roku jeden z naszych kluczowych klientów miał problemy w realizacji zamówień z powodu wstrzymania dostaw z Niemiec. Dla naszej firmy był to kolejny ważny moment, gdyż zostaliśmy poproszeni o pomoc. Mieliśmy wykonywać elementy, których do tej pory nie robiliśmy i do tego w bardzo wysokich standardach jakościowych. Wtedy nastąpił w naszej firmie olbrzymi skok technologiczny, a wyroby schodzące z hali produkcyjnej Darpolu weszły niejako na znacznie wyższy poziom, który z kolei stał się standardem. To był bardzo owocny okres, który bez zaangażowania wszystkich pracowników byłby niemożliwy.  Zrozumieliśmy wtedy co i jak powinniśmy robić, a co najważniejsze, że jesteśmy w stanie sprostać bardzo wysokim wymaganiom. W tym kierunki idziemy do dziś: w kierunku rozwoju i ulepszania produkcji.

Istotnym momentem było również wymyślenie przeze mnie i wykonanie przy pomocy współpracowników sygnalizatorów do piłki siatkowej. To właśnie ten nasz optyczno-dźwiękowy sprzęt po wygraniu rywalizacji z firmami japońskimi był pierwszym polskim produktem w historii, który stosowany był na Igrzyskach Olimpijskich – najpierw w Londynie, a potem w Rio.

AB: A które wydarzenie wspomina Pan jako najtrudniejsze? Takie, które przysporzyło najwięcej rozterek?

DJ:Uważam, że najwięcej rozterek jest w relacjach międzyludzkich.  Głównie w kwestii płatności. Bywało tak, że kolej płaciła za faktury nawet po dwóch latach, a trzeba było mieć pieniądze na wypłaty dla pracowników. Zresztą dziś również się tak zdarza. Zawsze uważałem, że najważniejsze jest to, żeby ludzie otrzymali swoje wynagrodzenie i ja muszę zrobić wszystko, aby tak się stało. To było czasem bardzo trudno ponieważ najnormalniej w świecie nie miałem z czego im zapłacić. Często brakowało pieniędzy na materiały. To wszystko rzutowało na relacje z pracownikami. Ja sam zawsze pragnąłem, żeby moja firma nie była tylko miejscem pracy, ale też żeby panowała tu przyjemna, rodzinna atmosfera. Ale wiadomo, że w kontaktach międzyludzkich bywa różnie. Zdarzają się różnice zdań i konflikty, które wpływają na relacje w załodze i to też są dla mnie chwile przykre.

AB: Czy jest jakiś wyrób, który upatruje Pan jako źródło największych trudności?

DJ: Takiego konkretnego wyrobu chyba nie ma. Na pewno są takie, które wymagały bardzo dużo pracy. Np. komutatory do układu pomiaru prędkości Hasler, które na początku naprawialiśmy i w sumie od nich wszystko się zaczęło. Później je produkowaliśmy i trzeba było wprowadzić je na rynek  przekonując  wszystkich,  że są równie dobre jak te szwajcarskie. Podobnie było z klamkami z blokadą elektromagnetyczną  do wagonów osobowych. Nikt w Polsce, żaden duży zakład produkcyjny nie chciał ich produkować. Dzięki tym klamkom zwiększało się bezpieczeństwo pasażerów. Kiedy skład osiągał prędkość  5km/h, drzwi automatycznie blokowały się.  My wtedy nie produkowaliśmy części do wagonów osobowych tylko do lokomotyw. W związku z tym, że nasze kolektory były dobrej jakości, a nikt w kraju nie chciał podjąć się produkcji klamek, PKP zwróciło się do nas z propozycją podjęcia próby wyprodukowania klamek z blokadą, które de facto są układem pomiaru prędkości, tyle że na wagonie. To było duże wyzwanie ponieważ nasz wyrób musiał mieć klasę produktów zachodnich. Do tej pory klamki sprowadzane były z Niemiec. Ale udało się! PKP po latach przyznało, że absolutnie nie spodziewało się, że my to zrobimy.

AB: Co jest dla Pana najcenniejsze? Czy jest jakieś miejsce, wydarzenie, człowiek, który budzi w Panu refleksje, wyjątkowe wspomnienia? Oczywiście w kontekście historii firmy.

DJ: Nie chciałbym tu nikogo wyróżniać. Są osoby, z którymi pracuję bardzo długo, np.  Pan Marek Nejman, którego bardzo cenię i który jest ze mną od początku. Tworzyliśmy razem tą firmę, mamy do siebie zaufanie. Jest jeszcze wiele osób, bez których na pewno nie byłoby Darpolu w obecnym kształcie; nie przeszedłbym nawet małej części tej drogi, którą mam dziś za sobą.  Wierzę, że dzięki nim osiągnąłem swój sukces, a oni wiedzą, że są częścią tego sukcesu i że dzięki firmie, którą razem budujemy mogą utrzymać rodzinę. Mam teraz przed oczami całą masę osób. Ale na szczycie tej listy jest i zawsze będzie jedna osoba: mój tata. To on wspierał mnie przez te wszystkie lata, mimo tego, że był przeciwny otwieraniu przeze mnie własnej działalności.  Jednak potem, kiedy wbrew jego woli Darpol został powołany do życia, tata szedł ze mną ramię w ramię, razem przeżywaliśmy wzloty i upadki. To on zrobił dla mnie najwięcej.

AB: Gdzie upatruje Pan drogę do swojego sukcesu? Dzięki czemu jest Pan dziś w tym miejscu, w tym czasie i w tej rzeczywistości?

DJ: Sukces? Tak. To jest dla mnie sukces. Sukces, że potrafiłem, nie sam – z wszystkimi pracownikami stworzyć coś, co daje utrzymanie całym rodzinom. A jeszcze większe zadowolenie czuję wtedy, kiedy widzę, że pracuje tu nie tylko moja rodzina, ale i rodziny pracowników. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że ci ludzie ufają mi i wierzą w przyszłość tej firmy. To wszystko stało się możliwe dzięki pracy i wytrwałości, wielu osób. Często wbrew wszelkiej logice.

Tego sukcesu nie byłoby oczywiście gdyby nie nasi klienci (mniejsze, większe i naprawdę duże firmy jak np. PKP Cargo, Intercity, Przewozy Regionalne, Remtrak, Pesa, Koleje Mazowieckie, Newag i inne),  którzy nam po prostu zaufali. Zobaczyli wcześniej, że produkujemy ciekawe i potrzebne wyroby o dobrej jakości i dostępności w zakresie terminów realizacji.  Uwierzyli nam, że damy radę i składali propozycje opracowania i wykonania kolejnych elementów, a my te potrzeby realizowaliśmy. To pomagało otrzymywać następne zamówienia. Bardzo im z tego powodu dziękuję i wierzę, że będziemy realizować wspólnie kolejne ciekawe projekty, dzięki którym kolej będzie bezpieczniejsza, a pasażerom podróżowało się przyjemniej. Cieszę się, że razem, tzn. wszystkie osoby z naszej firmy i nasi kolejowi partnerzy wspólnie zmieniamy kolej na lepsze!

AB: Mówi się, że przedsiębiorstwa  powinny się rozwijać, zmieniać. A czego Pan nigdy nie chciałby zmienić w swojej firmie?

DJ: Ja nigdy nie chciałbym zmieniać choć części tej atmosfery firmy rodzinnej. Nie chciałbym żebyśmy stali się korporacją, ale żebyśmy czuli się tu trochę jak w domu. My tu często żyjemy swoimi problemami:  ja problemami pracowników, oni znają i czują moje rozterki – nie zawsze związane z pracą. Chciałbym, żeby  w murach tej firmy każdy mógł znaleźć zrozumienie i próbę pomocy w sytuacjach trudnych.

AB: Co dalej? Jaka stacja teraz?

DJ:  Cele cały czas mam. Ciągle chodzą mi po głowie jakieś nowe koncepcje, rozmawiam z firmami, z którymi współpracujemy o nowych produktach, które w ich ocenie jesteśmy w stanie wymyśleć i wyprodukować. Ufają nam, że mamy potencjał i chęci do pracy. Chciałbym, żebyśmy nadal potrafili realizować to zaufanie, którym obdarzają nas nasi klienci, cały rynek kolejowy.

W tej firmie działa już sztafeta pokoleń. Są osoby starsze oraz zaraz po szkołach. Tak bardzo się cieszę jak młodsi pytają starszych o radę i potem realizują. Oby to trwało. Więcej – aby się rozwijało i dzięki tej mieszance nowej wiedzy teoretycznej oraz doświadczenia tworzone były przez Darpol nowe wyroby i rozwiązania.

Byłoby wspaniale wiedzieć, że pracownicy chcą w tym gronie, w tej firmie realizować się zawodowo , tworzyć dobre rzeczy, które potem mogą oglądać nie tylko na polskich  kolejach.

Rozmawiała Aleksandra Brodacka

Historia DARPOL i Dariusza Jasińskiego

Historia DARPOL i Dariusza Jasińskiego